Znalezione w sieci - bardzo mi się to spodobało postanowiłam umieścić
„Ostatni jednorożec”Biegłem przez łąkę, której soczysta trawa muskała me
nogi. Srebrna grzywa kąpała się w złotych promieniach słońca. Powietrze
przepełniały zapachy cudownych konwalii i bzów. To było niesamowite. Ja i cały
wszechświat w jednym. Cwał szybki jak wiatr i bicie serca mocne jak głaz.
Jestem jednorożcem. Jak wszystkie jednorożce mam magiczną moc która sprawia iż
jestem nieśmiertelny. Jestem białym, nieśmiertelnym jednorożcem cwałującym po
bezdrożach bogatszych niż boskie sny….
Ostry dźwięk dzwonka przeszył mnie na wylot. Mama krzyczała z pokoju obok:
- Natanie wstałeś już!? - Lekko zaspany odpowiadałem, jak co rano:
- Tak mamusiu! - I jeszcze przez parę minut leżałem wpatrując się w gwiaździste niebo mojego
sufitu. Bo mój pokój cały był w gwiazdki. Małe i duże. Najprzeróżniejsze.
Mamusia, jak co dzień zrobiła pyszne śniadanie. Odchodząc od stołu ładnie
podziękowałem, chwyciłem papierową torbę z drugim posiłkiem do szkoły i
wybiegłem z domu. Po drodze myślałem o moim śnie. Pomyślałem sobie jak to
fajnie jest być jednorożcem. Czuć jak twarde kopyta uderzają w ziemię, jak inne
jednorożce ścigają się z tobą a ty wygrywasz o skrawek swego świętego rogu. W
klasie wpatrywałem się jedynie w mały punkcik znajdujący się gdzieś tam na
horyzoncie za oknem. Popołudniowe słońce ładnie kolorowało chmurki płynące nad
domami, lasem i naszym boiskiem szkolnym. Pamiętam jak tatuś opowiadał mi
kiedyś o aniołach, które mieszkają tam wysoko i patrzą jak ludzie na ziemi
spieszą się niczym mrówki do swoich domków, do pracy i do szkół gdzie uczą się
te mniejsze mrówki. I tak całe życie. Ale ja nie wierzę, że to jest tak. Tam na
górze są anioły, ale one hodują jednorożce, a później je wypuszczają. Bo w
niebie jest wielka łąka. Pani od religii mówi, że to raj. A tak naprawdę to dom
jednorożców.
- Natanie! Możesz mi powiedzieć, o czym teraz mówiliśmy?
- Nie.. – Moja pani mnie zaskoczyła. Zwykle uważam na lekcji. Tym razem myślałem tylko o tym, że znów zasnę i będę biegać po swoich łąkach tam gdzie jest mój dom. Taki prawdziwy.
Bo na razie wychowują mnie anioły i gdy dorosnę to będę mógł już zamieszkać w
niebie. Mam tatę anioła i mamę anioła. Jak mam ochotę to idziemy na lody a jak
nie to nie. Mamusia mówi, że mnie kocha i że jestem najlepszym synkiem. Nie
wiem, dlaczego tak mówi. Ma przecież tylko jednego syna. Tatuś też mnie kocha,
mimo iż nie mówi tego tak często jak mama. Kiedyś jak spadłem z roweru i bardzo
płakałem on przytulił mnie mocno tak, że nie mogłem prawie oddychać i czułem
jego bicie serca, wtedy mi powiedział żebym nie płakał i że on bardzo mnie
kocha i jeszcze, abym nigdy o tym nie zapomniał. Od tamtej pory widuję tatusia
tylko w soboty. Nie mieszka już z nami. Chyba ma jakąś ciężką pracę, że nie ma
czasu i w ogóle. Dziś w szkole pani zadała nam wypracowanie. Temat był taki:,
„Kim chciałbym zostać, gdy dorosnę?” Ja wiem, kim będę. Będę jednorożcem. I o
tym napisałem. Nie pokazywałem mamie, bo chciałem, aby była ze mnie dumna, gdy
przyniosę do domu piątkę. Nadszedł ten dzień. Moje wypracowanie leżało na
biurku ładnie oprawione, napisane na pachnącym papierze podaniowym, gotowe by
pokazać je światu. Byłem taki dumny. Gdy dzwonek wrzeszczał jak oszalały ja już
nie spałem i tylko czekałem, gdy rozdźwięczy swą żałosną melodię rozdzierając
mi bębenki w uszach. Do szkoły jechałem zatłoczonym, żółtym autobusem, którego
silnik warczał jak zły pies mojej sąsiadki. Moje serduszko biło jak oszalałe.
Dzwonek na lekcję przedzierał się przez długie szkolne korytarze i docierał
nawet do męskiej toalety gdzie nigdy nie chodziłem, bo siedzieli tam chłopcy ze
starszych klas i palili papierosy, a mama mówiła mi, że palenie zabija, ale nie
tak od razu tylko powoli i że się choruje. Kiedyś miałem nawet koszmary.
Dzisiaj już się nie boję. Jestem prawie dorosły. Gdy pani prosiła kilka osób by
przeczytały swoje opowiadania, podnosiłem rękę tak, żeby mnie było widać
najwięcej. Dopiero, gdy przeczytały dwie osoby to byłem ja. I zacząłem.
Czytałem o moim domu. Tam gdzie mieszkają anioły. O tym jak razem biegamy i
ścigamy się przez prerię pełną soczystej trawy, która nigdy nie więdnie.
Czytałem, że każdej nocy jestem jednorożcem i wzbijam się z mojego okna na
poddaszu by odfrunąć do chmur na niebie gdzie znajduje się miasto aniołów.
Przez chwilę było cicho. Ale zaraz parę osób zaczęło chichotać i szeptać. A
pani powiedziała, że muszę przyprowadzić jutro mamę, bo chciałaby z nią
porozmawiać. Od tamtej pory nie było już tak samo. Inne dzieci śmiały się ze
mnie na przerwach i nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Mamusia zaprowadziła mnie
do takiej pani, co zadaje mnóstwo pytań i pokazuje kleksy. Nawet mi się to
podobało. Z tymi kleksami. Bo w szkole byłem smutny. A wieczorem nim zasnąłem
modliłem się do pana boga żebym się nie obudził i został w niebie. Bo ja jestem
jednorożcem mówiłem i tam jest moje miejsce.
Minęło trochę czasu nim się wszystko ustatkowało. Wizyty u psychologa się już skończyły a ja od dwóch lat nie śnię już o jednorożcach. Przeniosłem się do innej szkoły i jest
naprawdę lepiej. Nawet zapomniałem jak było kiedyś. Ludzie w nowej szkole są
super. Koledzy. I koleżanki…
Najbardziej skumplowałem się z taką Majką. Mieszkała niedaleko mnie. Zrezygnowaliśmy z
jeżdżenia autobusem na rzecz częstych spacerów do szkoły. Była moim najlepszym
przyjacielem. Raz uciekliśmy razem z lekcji i pobiegliśmy do parku. Kupiliśmy
sobie lody, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i w ogóle. W ten dzień poczułem, że
jest jakoś inaczej, że ona jest inna. A może to ja się inaczej na nią
patrzyłem. Była taka śliczna. Gdy siedzieliśmy bez słowa na ławce i
wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce. Odezwałem się, choć nie wiem, dlaczego.
Nie panowałem nad sobą. Jak bym stał obok i patrzył na siebie.
- Wiesz. Mógłbym powiedzieć ci wszystko. – Nic więcej nie dodałem. Oczekiwałem odpowiedzi, choć nie wiedziałem, dlaczego.
- Ja też Natanie. –Przerwała na chwilę spojrzała mi prosto w oczy i uśmiechnęła – Zdradzę ci mój największy sekret pod warunkiem, że ty mi powiesz swój– nie przestawała patrzeć
mi się wprost w oczy. Czułem się jak zahipnotyzowany.
- Dobrze, ale jutro –przestraszyłem się. To wszystko ze strachu.
- Byle do jutra –Pomyślałem
Tamtej nocy znów śniłem o tym, że jestem jednorożcem.
Przypomniałem sobie jak to jest biegać po soczystej zieleni i ścigać się…, Ale w tym śnie nie było już innych jednorożców. Zostałem tylko ja. Jedyny jednorożec. Biegałem po bezkresnej łące, która nie miała już kwiatów. Na horyzoncie słońce chyliło się ku zachodowi, a ja wciąż biegłem samotnie ku bezkresowi nie wiedząc, dokąd pędzę. Dotarłem na skraj urwiska. Tam
dostrzegłem ślady krwi. Prowadziły one wąską ścieżką aż na samo dno kanionu.
Polizałem delikatnie ciepłą jeszcze kałużę szkarłatnej krwi i przeszyło mnie
wtedy tyle uczuć, tyle obrazów. Zobaczyłem te twarze, które w szkole śmiały się
wytykając mnie palcami, przypomniałem sobie szepczące głosy na korytarzach i
pogardliwe spojrzenia na stołówce. Gdy dochodziłem do końca ścieżki przez moje
nozdrza wdzierał się gęsty odór lepkiej słodyczy. Przez mgłę wyłaniały się
sterty dziwnych stworzeń, lecz kiedy podszedłem bliżej zrozumiałem, że to
jednorożce. Odwróciłem się szybko by nie musieć oglądać tego widoku, ale gdy
uczyniłem ten szybki gest znalazłem się na cmentarzysku gdzie były już same
kości jednorożców, cale szkielety. W pół zgniłe, świeżo obdarte ze skóry i
całkiem łyse kości pokryte jedynie szkarłatną krwią. Jedna czaszka miała
jeszcze żywe oczy, one się na mnie patrzyły, patrzyły się wprost na mnie…
Obudziłem się zlany potem około trzeciej rano.
Do siódmej już tylko leżałem nie mogąc zasnąć. Po szkole umówiłem się z Majką w
tamtym parku, co poprzednim razem. Usiedliśmy na ławce długo wpatrując się w
siebie. Nie wiem sam, kiedy pocałowaliśmy się. Poczułem jakbym wzlatywał,
unosił się do nieba, stawał się częścią całego świata. Gdy tak siedzieliśmy
patrząc sobie w oczy a błogość napełniała nasze serca. Maja swym delikatnym
głosem wyszeptała:
- To, jaki jest twój sekret?–
- Zawsze chciałem… -przerwałem
- Powiedz. Proszę. –Miała taki śliczny głos. Nie mogłem jej odmówić.
- Zawsze chciałem wrócić do domu. Do nieba. –
- Ale tu jest twój dom. –
- Mój dom jest w niebie. Bo wiesz…. – Urwałem na kilka sekund – …ja jestem jednorożcem. –
Zadrżałem wtedy, ale czułem się bezpieczny. Kochałem ją. To była moja pierwsza
miłość. Moja najdroższa, której powierzyłbym serce i duszę.
- Hi, hi, hi….-
Roześmiała się cichutko i słodko jak zwykła była to robić, ale tym razem jej
śmiech przerodził się w śmiech bardziej dosadny, kpiący. Jak przy opowiadaniu
dobrego dowcipu.
– ha, ha, ha, …
Tej nocy płakałem do poduszki. W mej pamięci wyrył się na wieki jej śmiech, który łączył się z tymi wszystkimi, które słyszałem wcześniej. Gdy zaczynała się śmiać jeszcze do mnie
nie docierało. Dopiero po dziesięciu sekundach poczułem taki ścisk w sercu,
taki ból. Bolała mnie dusza. Moje oczy zalały się czernią i nawet nie pamiętam
czy uroniłem łzę czy bez słowa wróciłem do domu. Dziś w nocy nie miałem snu o
jednorożcu. Wiedziałem, że ja jestem jednorożcem. Błagałem Boga by mnie zabrał.
By zgasił świecę mego istnienia i zabrał mnie na łąki, które tak dobrze znam z
jego opowiadań. Nie zrobił tego. Ale tego dnia, przez ten śmiech zrozumiałem
wiele. Praktycznie wszystko, co trzeba. Nigdy już nie myślałem jak wcześniej.
Tak właśnie umarł ostatni jednorożec…
http://www.granice.pl/proza.php?id=51&id2=862 Autor:foxier